Absurdy NFZ. Urzędnicy wysyłają chore dzieci do spa zamiast na rehabilitację w ośrodkach z doświadczeniem


Absurdy NFZ. Śląski oddział funduszu odebrał pieniądze na rehabilitację dzieci ośrodkom z doświadczeniem, a przyznał hotelowi spa. Zabrał też umowy na opiekę nad obłożnie chorymi wszystkim stacjom Caritasu. Urzędnicy tłumaczą, że decydują za nich komputery.


Sześcioletni Kubuś ma zaburzenia rozwoju, zespół Aspergera, zaburzenia w odczuwaniu bodźców zmysłowych i obniżone napięcie mięśni. Przez ostatni rok uczęszczał do Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczego (OREW) w Cieszynie.

- Zmienił się nie do poznania - mówi mama chłopca. Dowodem jest opinia wychowawcy z przedszkola: Kubuś mimo choroby jest gotowy do pójścia do szkoły. Dzięki pracy m.in. z rehabilitantem i neurologiem ma kontakt z rówieśnikami, umie posługiwać się kredkami i słuchać poleceń.

"To jest postawione na głowie"

OREW od 19 lat rehabilituje najmłodsze dzieci, począwszy od noworodków niedotlenionych podczas porodu. Wielu udaje się przywrócić sprawność albo przynajmniej ją poprawić. Ośrodek cieszy się taką renomą, że przyjeżdżają tu rodzice z Czech i Słowacji.

Niestety, od 1 lipca nie ma już kontraktu. Dlaczego? Bo NFZ daje dodatkowe punkty np. za posiadanie tzw. wirówek do rehabilitacji kończyn (nie są używane u małych dzieci), a nie daje za neurologa dziecięcego, który bardzo pomaga w rehabilitacji. - To jest postawione na głowie - skarży się matka Kuby.

Pod opieką OREW jest ponad 750 dzieci. Śląski NFZ poradził ich rodzicom, by szukali pomocy w ośrodkach, które dostały kontrakt. Najbliżej mają do hotelu Mazowsze Medi Spa w Ustroniu. Ci, którzy nie mają samochodów, mogą dojechać autobusem i taksówką. Trasa jest pod górę, ale jeśli to będzie taksówka "zaprzyjaźniona" z hotelem, szofer policzy "tylko" 15 zł za kurs.

Inne ośrodki z kontraktem są jeszcze dalej, od 40 do 60 km od Cieszyna. - Jak przy niesprawnym dziecku znaleźć czas i pieniądze na dojazdy? - pytają rodzice.

Winny komputer i centrala

OREW to niejedyny przypadek. Inne ośrodki z dorobkiem też dostały gorsze kontrakty. Szpital Bucze w Górkach Wielkich na Śląsku Cieszyńskim zajmuje się rehabilitacją oddechową dzieci, ale od lat ma gotowy oddział rehabilitacji ogólnoustrojowej. Kontraktu nań nie dostał, a co gorsza - fundusz zabrał mu pieniądze na poradnię rehabilitacyjną.

- NFZ uznał, że dzieci mogą chodzić do poradni dla dorosłych. To bzdura, bo lekarze zajmujący się dorosłymi nie znają się na rehabilitacji dzieci, zwłaszcza najmłodszych. I nie chcą ich przyjmować - mówi dr Maria Darlewska-Turant, dyrektorka szpitala.

Napisała odwołanie. Fundusz je odrzucił: komisja konkursowa nie popełniła błędu, oferty oceniał "niezawodny" system komputerowy, który "uniemożliwia pominięcie któregokolwiek z kryteriów oceny".

Uszczuplony kontrakt dostał też Wojewódzki Szpital Rehabilitacyjny dla Dzieci w Jastrzębiu-Zdroju, a Centrum Pediatrii w Sosnowcu nie ma kontraktu na poradnię.

Zapytałam w funduszu, kto wymyślił, by dzieci chodziły do poradni dla dorosłych. Zamiast odpowiedzi dostałam wskazówkę, że trzeba jej szukać w dokumentach NFZ.

Caritas wyeliminowany

Także komputery miały "zdecydować" o tym, że kontrakty na opiekę nad obłożnie chorymi w ich domach straciły wszystkie ośrodki Caritas w województwie śląskim. Nie przetrwają, bo następny konkurs będzie dopiero za pięć lat.

Paradoks w tym, że to Caritas rozwinął zorganizowaną opiekę nad chorymi w domach w czasach, kiedy się w Polsce nikomu o tym nie śniło. Prekursorem był abp Alfons Nossol, wtedy ordynariusz opolski. Po przełomie roku 1989 zwrócili się do niego Niemcy. Chcieli zapewnić opiekę dla swoich ziomków, których dzieci wyjechały, a oni są teraz samotni i niedołężni.

Nossol postawił warunek: pomoc ma być dla wszystkich, nie tylko autochtonów. Niemcy się zgodzili i dali pieniądze. Tak w diecezji opolskiej, a potem na całym Śląsku powstały stacje Caritas. Wyszkolone w Niemczech pielęgniarki dostały służbowe auta. Opieka się rozwinęła.

Stacje cieszyły się kontraktami od 2000 roku. Wtedy nie miały konkurencji. Teraz jest inaczej. Konkurs na domową opiekę stacje Caritasu przegrały, bo nie obniżyły ceny i nie mają ISO. Nie jest ono obowiązkowe, ale NFZ przyznaje za nie dodatkowe pięć punktów. W Caritasie jednak pytają, po co im ISO, skoro dostaje się je za zarządzanie obiegiem dokumentów? W szpitalach i dużych zakładach ma znaczenie, ale na nic jest pielęgniarkom jeżdżącym do chorych w domach. No i ISO nie jest za darmo: audyt kosztuje od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy. Czy nie lepiej wydać pieniądze na chorych?

Decydujące znaczenie w konkursie miała jednak cena. Kilka lat temu śląski NFZ płacił za jeden dzień opieki nad chorym w domu 29 zł. Teraz stawka wyjściowa to tylko 26 zł (tyle zaproponował Caritas), a można jeszcze zejść z ceną, maksymalnie 10 proc. I tak się stało: wygrali ci, którzy zaproponowali, że zaopiekują się chorym tylko za 23,40 zł dziennie.

Ks. Rudolf Badura, szef Caritasu w Gliwicach: - To za niska stawka. Chodzi o kontrakt na całe pięć lat, a przecież wszystko idzie w górę, także benzyna. Przecież trzeba dojechać i do chorego na wsi.

Poza tym Caritas ma wyższe koszty, bo zatrudnia wszystkie pielęgniarki (teraz na wypowiedzeniu) na etatach. Zakłady, które wygrały, zatrudniają je przede wszystkim na umowę-zlecenie (przy obłożnie chorych tylko sobie dorabiają, a właściwą pracę mają w szpitalu lub przychodni). Na ogół też nie dają im służbowych samochodów.

Efekt: od 1 lipca, kiedy zaczęły obowiązywać nowe kontrakty, część chorych z małych miejscowości wokół Raciborza czy Tarnowskich Gór w ogóle nie mogła doczekać się pielęgniarki w domu.

- Mam 92-letnią teściową. Jest już bardzo słabiutka i niedołężna. Sama ją ubiorę, nakarmię, ale wszystkiego zrobić nie dam rady. Kiedy zabrakło pielęgniarki z Caritasu, nikt nie chciał przyjść, bo mieszkamy kilkanaście kilometrów od centrum Gliwic - opowiada pani Maria.

Przed konkursem w Gliwicach było pięć placówek wysyłających pielęgniarki do domowej opieki. Po konkursie zostały tylko dwie. - Zadzwoniłam do jednej z firm z interwencją. Dowiedziałam się, że mama musi poczekać w kolejce. W jakiej kolejce, skoro oni razem z kontraktem powinni też przejąć chorych? Dopiero jak zagroziłam, że opowiem to w telewizji, to mi kogoś wysłali.

Wygrali i nagle szukają pielęgniarek

Przy okazji wyszło na jaw, że zwycięzcom konkursu brakuje pielęgniarek. Teoretycznie w ofercie składanej w NFZ każdy musiał zadeklarować, ile ich zatrudnia i iloma chorymi mogą się opiekować. Fundusz nie może dać kontraktu "ponad stan". Najwyraźniej jednak tej zasady się nie trzymał, bo nagle po 1 lipca ci, którzy dostali kontrakty, zaczęli pilnie poszukiwać pielęgniarek. Nie pomogły ogłoszenia w prasie i internecie.

Niektóre zakłady szukały pomocy nawet w przegranym Caritasie - 7 lipca do stacji w Tarnowskich Górach z prośbą o znalezienie chętnych do pracy pielęgniarek przyszły przedstawicielki Ako-Medu, 8 lipca do stacji w Zabrzu dzwonił w tej samej sprawie BetaMed, który niemal podwoił swój kontrakt. Żeby go teraz zrealizować, zamiast dotychczasowych 1,5 tys. chorych musi ich mieć 2,8 tys. Wiele pielęgniarek zachęcano wprost, by przyszły do nowej pracy razem ze "starymi" pacjentami.

- Fundusz powinien unieważnić konkurs, skoro oferty zawierały nieprawdziwe dane - uważa ks. Badura. Ale jego protesty nic nie dały. NFZ je odrzucił, tłumacząc, że nie jest od tego, by sprawdzać, czy liczba pielęgniarek naprawdę się zgadza. Caritas złożył skargę i na tę decyzję. Powinna być rozpatrzona w ciągu dwóch tygodni, czyli pod koniec lipca. Ale śląski NFZ przesunął ten termin na koniec sierpnia. Zapewne konkurencja Caritasu zdąży uzupełnić braki.

W czwartek NFZ ogłosił nowy konkurs na rehabilitację dzieci w Cieszynie - tłumaczy, że dopiero teraz przeprowadził "analizę potrzeb". Dlaczego nie zrobił jej przed konkursem?

Natomiast w sprawie opieki nad chorymi w domach fundusz nie ma sobie nic do zarzucenia, choć poza Caritasem kontrakt straciło też wiele innych doświadczonych lecznic. W Katowicach przed 1 lipca chorymi opiekowały się pielęgniarki z 14 mniejszych i większych zakładów. Teraz kontrakty dostało tylko pięć. Chorzy mają dużo mniejszy wybór, mniejsza jest konkurencja.

Czemu to miało służyć? NFZ znów nie odpowiada.

A odpowiedź na skargi przegranych jest niezmienna: konkurs był obiektywny, bo to gwarantuje regulamin i komputerowy system oceny ofert.

 

gazetawyborcza.pl, 26.07.2014, źródło

KONTAKT

Nasze dane kontaktowe, napisz do nas.


PSONI Koło w Cieszynie

ul. Zamkowa 4
43-440 Bażanowice

33 858 05 89

kontakt@psonicieszyn.org

Inspektor ochrony danych osobowych:
Ewa Piotrowska
iodo@psonicieszyn.org

KRS: 0000070261
NIP: 548-10-52-070

Ośrodek Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczy w Bażanowicach

Niepubliczna Szkoła Podstawowa Specjalna w Bażanowicach

Niepubliczna Szkoła Przysposabiająca do Pracy w Bażanowicach

ul. Zamkowa 4
43-440 Bażanowice

33 858 05 89

kontakt@psonicieszyn.org

sekretariat@psonicieszyn.org



Ośrodek Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczy w Cieszynie

ul. Mickiewicza 13
43-400 Cieszyn

33 858 13 64

Rehabilitacja Medyczna

rejestracja@psonicieszyn.org

Świetlica Terapeutyczna

swietlica@psonicieszyn.org

Bank Spółdzielczy w Cieszynie: 12 8113 0007 2001 0002 9304 0001